środa, marca 27, 2013

Może jakieś wyjaśnienie?

Dobrze, tak więc, z racji, że nie jestem w stanie ogarnąć własnego życia, a tym bardziej napisać czegoś nowego, będę publikowała to co mam już napisane. Będzie to krótka, pięcioczęściowa historia o Krzyśku Ignaczaku. Rozdziały będą pojawiały się co trzy dni, zacznę od jutra, może dam radę zdziałać coś w tym okresie. Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie :)

A, link do bloga: dni-bolu

niedziela, marca 10, 2013

5.

*Ivan*

Od zdarzenia w szatni minął już tydzień, myślę, że wtedy na słowa Edvige zareagowałem zbyt impulsywnie, ale poczułem się, jak, no nie wiem, najgorszy śmieć na przykład? Nie, że chciałbym być z Edzią, bo w sumie Edzia to Edzia, ale mimo wszystko poczułem się urażony. ,,Tym razem ja pierwszy ręki nie wyciągnę, w sumie znając Edvige to ona pewnie też nie. Dobrze, koniec tej bzdury, czas się skupić na meczu. No właśnie, zaraz miała zacząć się kolejna ciężka przeprawa, z Bre Banca Lannutti Cuneo, której od kilku kolejek wychodziło wszystko. Z nami za to bywało różnie, jednak wygrany mecz z Trentino podbudował nas na tyle byśmy ugrali jednego seta, i tak właściwie na tyle naszej gry było w tym spotkanie. Przez pierwszy set trzymałem się całkiem nieźle, mimo ciągłego naporu myśli o Edvige, ale kiedy w trakcie przerwy między setami zobaczyłem ją siedzącą na trybunach coś we mnie pękło, uruchomiła jakaś blokada. Ciągle aut, blok, bądź nieskończony, przyjęcie też było dalekie od perfekcyjnego, trener szybko wymienił mnie na Kovara i obdarzył zawiedzionym spojrzeniem. A Edvige wiedziała, że to przez jej obecność. Po meczu przegranym 1:3 rozciągałem się na parkiecie starając się nie patrzeć w jej stronę, dlatego też nie zobaczyłem tego, gdy niepewnym krokiem zbliżała się w moją stronę, gdybym widział zapewne uciekłbym do szatni, jak pięcioletni dzieciak.
 - Ivan ja...
 - Błagam, jeśli chcesz się ze mnie dalej nabijać, to kiedy indziej, nie dzisiaj, proszę cię.
 - Ale mi nie o to chodzi... - wyszeptała z bólem w oczach.
 - Ivaan! Chodźże tu, musimy porozmawiać - wydarł się z drugiego końca hali trener.
 - Przykro mi bardzo, muszę już iść, porozmawiamy kiedy indziej - powiedziałem chłodno i nie patrząc na nią odwróciłem się.
Rozmowa z trenerem nie należała do najprzyjemniejszych, ale mówi się trudno, za moje zdekoncentrowanie zostanę dzisiaj dłużej po rozciąganiu i będę ćwiczył to, co mi dzisiaj nie wychodziło. Nic wielkiego... Kara skończyła się po jakiś 2 godzinach i gdy zatyrany chciałem już wychodzić trener wrzasnął:
 - Jeśli wygracie spotkanie za tydzień z Modeną, to urządzamy imprezę, zarząd Indestii też będzie!
 ,, Czyli trener widział sytuację z Edvige. Trzeba będzie wyprostować relacje między nami. Wygramy ten mecz!  I z tymi optymistycznymi myślami opuściłem halę.

*Edvige*

 - Zbył mnie, w sumie mu się nie dziwię, sama pewnie zrobiłabym to samo - smętnie mruczałam pod nosem snując się w kierunku pracy - znowu będę musiała użerać się z Lidią - moją "rozmowę" przerwał dzwonek telefonu, nie patrząc odebrałam.
 - Halo?
 - ...
 - O, mamo, cześć. Tak wszystko u mnie w porządku - w momencie, w którym okazało się, że to moja matka, zaczęłam modlić się o cud.
 - ...
 - Ja nie mam żadnego fagasa.
 - ...
 - A Ivan... Ale o co Ci chodzi. Ivan to tylko kolega.
 - ...
  - Nie wrzeszcz na mnie! Rozumiem, że Ty popełniłaś błąd zakochując się w siatkarzu, który później Cię zostawił jak pierwszą lepszą, ale ja nie mam zamiaru być taka głupia. Ivan nie jest takim padalcem, jak ten Twój idiota!
 - ...
 - Tak, jeszcze go broń! Nie mam zamiaru rozmawiać z Tobą w ten sposób. I niby to matki są mądrzejsze - wściekła zakończyłam połączenie.
Rozsierdzona weszłam do banku, wbiegłam po schodach i trzasnęłam drzwiami do gabinetu. Po drodze zdążyłam wychwycić złośliwe spojrzenie Lidii i uniesioną w górze rękę z gazetą. Siadłam na krześle i zaczęłam kręcić się dookoła jak szalona. W trakcie wykonywania tej czynności znalazł mnie Szef.
 - Witaj Edvige, jak Ci się podobało dzisiejsze spotkanie, Ivan nie grał dzisiaj zbyt dobrze  - gdyby spojrzenie mogło zabijać to Szef padłby na miejscu - nie ważne, w każdym razie jeśli wygrają następny mecz, to zostanie zorganizowana impreza, na którą idziemy oboje. Mam nadzieję, że takie wyjście Ci pasuje. - Powiedział i wyszedł.
 - Taa, spróbowałoby nie pasować - mruknęłam - widzę, że będzie kolejna okazja do pogodzenia się z Ivanem.
____________________________________________________________
Powiem tyle, że w następnym więcej będzie się działo. Nie odpowiadam ani za Ivana, ani za Edzię, obydwoje mają jakieś rozdwojenie jaźni. Do następnego :D
A i gdybym komuś jeszcze dupy tym nie zawróciła: wymysladla, to serdecznie zapraszam.

niedziela, marca 03, 2013

4.

*Ivan*

Nie miałem bladego pojęcia, że Edvige pojawi się na meczu. Prezes coś gadał o jakimś przedstawicielu sponsora, ale ja oczywiście nie słuchałem i teraz mam. Widać ją całkiem wyraźnie, płomiennorude włosy odcinają się znacznie od innych brązowych i blond. Siedzi w sektorze VIP, pierwszy rząd, na wyciągnięcie ręki od kwadratu. Nie wygląda, jak typowy kibic, ubrana w sukienkę, legginsy i buty na obcasie, nie, że brzydko, ale jakoś tak nietypowo. Nagle wpadłem na genialny, moim skromnym zdaniem pomysł, mianowicie postanowiłem wręczyć jej swoją koszulkę, czystą oczywiście. Podszedłem do niej w trakcie rozgrzewki:
  - Hejka Edzia, co tutaj robisz?
 - Cześć Złotowłosy. Szef poprosił mnie o przyjście w ramach sponsoringu, musimy zobaczyć kogo sponsorujemy.
 - Mam nadzieję, że Ci się będzie podobało. Coś dla Ciebie przyniosłem - wręczyłem jej złożoną koszulkę - spokojnie, czysta, będziesz wyglądała jak na kibica przystało.
 - Nie musiałeś, dziękuję - uśmiechnęła się.
 - Nie musiałem, ale chciałem. Trzymaj za nas kciuki, Trentino to trudny przeciwnik - pomachałem na pożegnanie i odszedłem kontynuować rozgrzewkę.
Mecz od początku nie szedł po naszej myśli. Trentino robiło nas jak chciało, blok rozrzucony, obrona nie asekuruje, atakujący autują, wpadały piłki, które wpaść prawa nie miały. Przełom nastąpił w trzecim secie przy stanie 10:17 dla nich. Coś się we mnie obudziło, gdy zobaczyłem jak Edvige zdziera sobie gardło razem z innymi ludźmi dopingując nas z całych sił. Poczułem, że nie mogę jej, ich zawieść. Zaczęliśmy odrabiać straty, przyjęcie w punkt, perfekcyjne rozegranie i atak w samą linię, blok również zafunkcjonował, tym samym wyrównaliśmy po 20, by następnie wygrać seta do 22 oraz kolejnego do 19. Tie-break był zdecydowanie najbardziej męczącym setem ze wszystkich, nie tylko pod względem presji psychicznej, ale też intensywności. Zakończył się on wynikiem 28:26 i tym samym wygraliśmy całe spotkanie 3:2. Byłem skrajnie wyczerpany tak samo jak i reszta drużyny, ale czułem tak wielką radość, i satysfakcję, że dałbym radę zagrać jeszcze jednego seta. Zostałem wybrany MVP, co było dla mnie sporym zdziwieniem, przecież gdyby nie Travica, to bym żadnej piłki nie skończył. Gdy rozciągałem się zobaczyłem, jak na płytę boiska wchodzi Edvige i kieruje się w moją stronę.
 - A któż Cię tu wpuścił? - Zapytałem żartobliwie.
 - Sama się wpuściłam - odparła - dobry mecz, gratulacje z powodu wygranej i MVP.
 - Nie jestem pewnie czy ta nagroda była do końca zasłużona, oddam ją chyba Draganowi.
 - Według mnie zasłużyłeś, kończyłeś wszystko co dostałeś, oczywiście od trzeciego seta, bo pierwszy i drugi...
 - Wiem, były tragiczne, ale mimo wszystko uważam, że Travicy należy się to MVP. Chociaż, w sumie gdyby nie Twój doping to pewnie bym się w ogóle nie zerwał do walki - Edvige zaczerwieniła się - proszę, jest dla Ciebie.
 - Nie musisz, naprawdę.
 - Teraz się powtórzę "nie muszę, ale chcę". Dedykuję Ci ją w ramach osobistych podziękowań - niezdecydowana wzięła ode mnie figurkę. Nie zauważyłem, że z trybun jakiś fotograf robi nam zdjęcie.
 - Dziękuję Ci bardzo, postawię na jakimś honorowym miejscu. Miło było, ale teraz muszę już iść, autobus nie poczeka - wstała i zaczęła kierować się w stronę wyjścia.
 - Zaczekaj! - Podbiegłem szybko i złapałem ją za łokieć - za 10 minut przy głównym wejściu, odwiozę Cię - spojrzała na mnie zaskoczona i tylko pokiwała głową.
Przebrałem się jak najszybciej i wybiegłem z szatni, czekała na mnie. Razem wsiedliśmy do mojego samochodu, zapadła niezręczna cisza.
 - Gdzie mieszkasz? - Przerwałem ciszę banalnym pytaniem.
 - Severini Antelmo 7/2.
 - To całkiem blisko mnie, ja na Santa Lucia 4/3. A oto jesteśmy - wyszedłem z samochodu i otworzyłem Edvige drzwi - mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.
 - Ja też - na pożegnanie dostałem buziaka w policzek - trzymaj się Zaytsev - oddaliła się szybkim krokiem w kierunku swojej klatki.
Nie spodziewałem się, że zobaczymy się aż tak szybko.

*Edvige*

,,Szczerze, to nie spodziewałam się, że mecz siatkówki będzie aż taki ciekawy, ale dzisiaj powrót do normalności.Najwolniej jak się tylko dało zwlokłam się z łóżka i ubrałam się, wychodząc do pracy oczywiście zapomniałam o śniadaniu, więc postanowiłam wstąpić po drodze do kiosku. Oprócz jedzenia przejrzałam również gazety ,,Marzia ma nowego męża. Claudia wystąpi w angielskiej superprodukcji. Trentino pokonane - nowa dziewczyna Ivana Zaytseva. Eee tam, nic ciekawego. Doznałam olśnienia. ,,Jak to "nowa dziewczyna Ivana Zaytseva", pośpiesznie otworzyłam gazetę na podanej stronie, a tam ja i Zaytsev oddający mi swoją nagrodę: 

Czyżby nasz niepokorny siatkarz został w końcu usidlony? Ivan Zaytsev (25 l.) widziany był na wygranym meczy z Trentino z nieznaną kobietą, kiedy tam przekazywał jej swoją nagrodę. Dziewczyna ubrana była w jego oryginalną koszulkę, którą przekazał jej przed meczem. Musimy przyznać, że kobieta jest niezwykle piękna. Parze życzymy szczęścia.
,,Co to ma być! Zawrzało we mnie. ,,Muszę to sobie wyjaśnić z Zaytsevem.” Kupiłam czasopismo kompletnie zapominając o jedzeniu i poleciałam do pracy. Czas dłużył mi się i dłużył, więc gdy zegar wybił 17:00 ubrałam się w tempie ekspresu, i zaczęłam modlić by Zaytsev nie zakończył jeszcze treningu. Miałam szczęście. Podeszłam do trenera:
 - Dzień dobry, czy mogłabym porwać na chwilę Ivana?
 - Oczywiście. IVAAN! Chodź tu na moment, piękna pani do ciebie - zarumieniłam się.
 - O Edzia, co ty tu robisz? - Pociągnęłam go w kierunku szatni.
 - Musimy porozmawiać - wysyczałam i zatrzasnęłam za nami drzwi - zobacz - rzuciłam w jego kierunku gazetę a sama usiadłam na ławce. Ciszę rozdarł jego śmiech - co cię tak bawi? Przecież to tragedia - załamałam ręce.
 - Edziu, nie przejmuj się. Nie pierwszy raz i nie ostatni takie bzdury piszą.
 - Nie Edziuj mi tu! Już teraz jakieś dziewczyny się krzywo na mnie oglądały, to co będzie potem? Z resztą to jest jakaś kompletna bzdura!
 - Edvige, spokojnie, za tydzień zapomną.
 - Moi rodzice to przeczytają. Nie, że się rodziców boję, ale matka mi kark skręci, jak się dowie, że się z kimś za jej plecami niby spotykam, jeszcze z siatkarzem, na dodatek z tobą!
 - Czyli, że jestem, aż taki fatalny? - Powiedział zasmucony i trzasnął drzwiami.
 - Ivan! Nie o to mi chodziło! - Wydarłam się za nim, ale już mnie nie usłyszał. 

____________________________________________________________Pierdolenie o głupotach, taka adnotacja do powyższego. Długie i bezsensowne.
Delcia przegrała, Latina przegrała, smutno jakoś.