niedziela, marca 03, 2013

4.

*Ivan*

Nie miałem bladego pojęcia, że Edvige pojawi się na meczu. Prezes coś gadał o jakimś przedstawicielu sponsora, ale ja oczywiście nie słuchałem i teraz mam. Widać ją całkiem wyraźnie, płomiennorude włosy odcinają się znacznie od innych brązowych i blond. Siedzi w sektorze VIP, pierwszy rząd, na wyciągnięcie ręki od kwadratu. Nie wygląda, jak typowy kibic, ubrana w sukienkę, legginsy i buty na obcasie, nie, że brzydko, ale jakoś tak nietypowo. Nagle wpadłem na genialny, moim skromnym zdaniem pomysł, mianowicie postanowiłem wręczyć jej swoją koszulkę, czystą oczywiście. Podszedłem do niej w trakcie rozgrzewki:
  - Hejka Edzia, co tutaj robisz?
 - Cześć Złotowłosy. Szef poprosił mnie o przyjście w ramach sponsoringu, musimy zobaczyć kogo sponsorujemy.
 - Mam nadzieję, że Ci się będzie podobało. Coś dla Ciebie przyniosłem - wręczyłem jej złożoną koszulkę - spokojnie, czysta, będziesz wyglądała jak na kibica przystało.
 - Nie musiałeś, dziękuję - uśmiechnęła się.
 - Nie musiałem, ale chciałem. Trzymaj za nas kciuki, Trentino to trudny przeciwnik - pomachałem na pożegnanie i odszedłem kontynuować rozgrzewkę.
Mecz od początku nie szedł po naszej myśli. Trentino robiło nas jak chciało, blok rozrzucony, obrona nie asekuruje, atakujący autują, wpadały piłki, które wpaść prawa nie miały. Przełom nastąpił w trzecim secie przy stanie 10:17 dla nich. Coś się we mnie obudziło, gdy zobaczyłem jak Edvige zdziera sobie gardło razem z innymi ludźmi dopingując nas z całych sił. Poczułem, że nie mogę jej, ich zawieść. Zaczęliśmy odrabiać straty, przyjęcie w punkt, perfekcyjne rozegranie i atak w samą linię, blok również zafunkcjonował, tym samym wyrównaliśmy po 20, by następnie wygrać seta do 22 oraz kolejnego do 19. Tie-break był zdecydowanie najbardziej męczącym setem ze wszystkich, nie tylko pod względem presji psychicznej, ale też intensywności. Zakończył się on wynikiem 28:26 i tym samym wygraliśmy całe spotkanie 3:2. Byłem skrajnie wyczerpany tak samo jak i reszta drużyny, ale czułem tak wielką radość, i satysfakcję, że dałbym radę zagrać jeszcze jednego seta. Zostałem wybrany MVP, co było dla mnie sporym zdziwieniem, przecież gdyby nie Travica, to bym żadnej piłki nie skończył. Gdy rozciągałem się zobaczyłem, jak na płytę boiska wchodzi Edvige i kieruje się w moją stronę.
 - A któż Cię tu wpuścił? - Zapytałem żartobliwie.
 - Sama się wpuściłam - odparła - dobry mecz, gratulacje z powodu wygranej i MVP.
 - Nie jestem pewnie czy ta nagroda była do końca zasłużona, oddam ją chyba Draganowi.
 - Według mnie zasłużyłeś, kończyłeś wszystko co dostałeś, oczywiście od trzeciego seta, bo pierwszy i drugi...
 - Wiem, były tragiczne, ale mimo wszystko uważam, że Travicy należy się to MVP. Chociaż, w sumie gdyby nie Twój doping to pewnie bym się w ogóle nie zerwał do walki - Edvige zaczerwieniła się - proszę, jest dla Ciebie.
 - Nie musisz, naprawdę.
 - Teraz się powtórzę "nie muszę, ale chcę". Dedykuję Ci ją w ramach osobistych podziękowań - niezdecydowana wzięła ode mnie figurkę. Nie zauważyłem, że z trybun jakiś fotograf robi nam zdjęcie.
 - Dziękuję Ci bardzo, postawię na jakimś honorowym miejscu. Miło było, ale teraz muszę już iść, autobus nie poczeka - wstała i zaczęła kierować się w stronę wyjścia.
 - Zaczekaj! - Podbiegłem szybko i złapałem ją za łokieć - za 10 minut przy głównym wejściu, odwiozę Cię - spojrzała na mnie zaskoczona i tylko pokiwała głową.
Przebrałem się jak najszybciej i wybiegłem z szatni, czekała na mnie. Razem wsiedliśmy do mojego samochodu, zapadła niezręczna cisza.
 - Gdzie mieszkasz? - Przerwałem ciszę banalnym pytaniem.
 - Severini Antelmo 7/2.
 - To całkiem blisko mnie, ja na Santa Lucia 4/3. A oto jesteśmy - wyszedłem z samochodu i otworzyłem Edvige drzwi - mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.
 - Ja też - na pożegnanie dostałem buziaka w policzek - trzymaj się Zaytsev - oddaliła się szybkim krokiem w kierunku swojej klatki.
Nie spodziewałem się, że zobaczymy się aż tak szybko.

*Edvige*

,,Szczerze, to nie spodziewałam się, że mecz siatkówki będzie aż taki ciekawy, ale dzisiaj powrót do normalności.Najwolniej jak się tylko dało zwlokłam się z łóżka i ubrałam się, wychodząc do pracy oczywiście zapomniałam o śniadaniu, więc postanowiłam wstąpić po drodze do kiosku. Oprócz jedzenia przejrzałam również gazety ,,Marzia ma nowego męża. Claudia wystąpi w angielskiej superprodukcji. Trentino pokonane - nowa dziewczyna Ivana Zaytseva. Eee tam, nic ciekawego. Doznałam olśnienia. ,,Jak to "nowa dziewczyna Ivana Zaytseva", pośpiesznie otworzyłam gazetę na podanej stronie, a tam ja i Zaytsev oddający mi swoją nagrodę: 

Czyżby nasz niepokorny siatkarz został w końcu usidlony? Ivan Zaytsev (25 l.) widziany był na wygranym meczy z Trentino z nieznaną kobietą, kiedy tam przekazywał jej swoją nagrodę. Dziewczyna ubrana była w jego oryginalną koszulkę, którą przekazał jej przed meczem. Musimy przyznać, że kobieta jest niezwykle piękna. Parze życzymy szczęścia.
,,Co to ma być! Zawrzało we mnie. ,,Muszę to sobie wyjaśnić z Zaytsevem.” Kupiłam czasopismo kompletnie zapominając o jedzeniu i poleciałam do pracy. Czas dłużył mi się i dłużył, więc gdy zegar wybił 17:00 ubrałam się w tempie ekspresu, i zaczęłam modlić by Zaytsev nie zakończył jeszcze treningu. Miałam szczęście. Podeszłam do trenera:
 - Dzień dobry, czy mogłabym porwać na chwilę Ivana?
 - Oczywiście. IVAAN! Chodź tu na moment, piękna pani do ciebie - zarumieniłam się.
 - O Edzia, co ty tu robisz? - Pociągnęłam go w kierunku szatni.
 - Musimy porozmawiać - wysyczałam i zatrzasnęłam za nami drzwi - zobacz - rzuciłam w jego kierunku gazetę a sama usiadłam na ławce. Ciszę rozdarł jego śmiech - co cię tak bawi? Przecież to tragedia - załamałam ręce.
 - Edziu, nie przejmuj się. Nie pierwszy raz i nie ostatni takie bzdury piszą.
 - Nie Edziuj mi tu! Już teraz jakieś dziewczyny się krzywo na mnie oglądały, to co będzie potem? Z resztą to jest jakaś kompletna bzdura!
 - Edvige, spokojnie, za tydzień zapomną.
 - Moi rodzice to przeczytają. Nie, że się rodziców boję, ale matka mi kark skręci, jak się dowie, że się z kimś za jej plecami niby spotykam, jeszcze z siatkarzem, na dodatek z tobą!
 - Czyli, że jestem, aż taki fatalny? - Powiedział zasmucony i trzasnął drzwiami.
 - Ivan! Nie o to mi chodziło! - Wydarłam się za nim, ale już mnie nie usłyszał. 

____________________________________________________________Pierdolenie o głupotach, taka adnotacja do powyższego. Długie i bezsensowne.
Delcia przegrała, Latina przegrała, smutno jakoś.

16 komentarzy:

  1. Chyba się powtórzę, ale Ivan i Edzia są świetni! <3 Aż brak mi słów.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie smutaj :) jeszcze dzisiaj jeden mecz i jutro kolejny xd. ale za to Muszyna wygrała :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne.. <3. Miła odskocznia od nauki..
    Czekam z niecierpliwością na dalsze losy bohaterów : )
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że odwiedziłam mój blog i gdybyś miała ochotę zapraszam na jedenastkę na http://time-for-a-new-life.blogspot.com/ Buziaki, Embouteillages ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahaha, ale się z Ivana dobra dusza zrobiła. Znaczy tak do tej pory miałam ogólne wrażenie nieco inne (no wiesz, tak w realu; rzeczywistości znaczy się), ale takiego lubię zdecydowanie bardziej. No i Edvige to ja wielbię na kolanach! Świetna z niej dziewczyna ;d Swoją drogą to fajnie sobie tak przed meczem koszulkę dostać, a po meczu statuetkę MVP. Jej! No i do tego być natchnieniem dla Ivana do dobrej gry. Ach, rozpłynęłabym się ze szczęścia. Ale to Edvige i Edvige to nie cieszy. I to właśnie mi się podoba!
    Okej, rozpisałam się. A jak się rozpisuję oznacza to tylko jedno - uwielbiam to opowiadanie! Więc możesz już się przyzwyczajać do moich długich (często bezsensownych) wywodów.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się z miłą chęcią przyzwyczaję. Twoje bezsensowne wywody, moje bezsensowne opowiadanie i wszystko gra! :D

      Usuń
  6. Uwielbiam takie kobiety jak Edzia- no geniusz po prostu ;) A Ivan coś przycichł, mnie się zdaje... Poza meczem oczywiście- MVP mówi samo za siebie :D
    I wcale nie jest bezsensowne! Czekam na następny, pisz, nie pierdol ;*

    + zapraszam na dziewiątkę- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
    Buziaki, S. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie spodziewałam sie że Edzia złapie tak szybko siatkarskiego bakcyla, ale jak widać złapała :)) Miło jest czytać o nich jak nie kłócą się i nie wrzeszczą na siebie, ale za dużo by było tego dobrego dlatego tak też myślałam ze Edvige ruszy do niego z kopyta gdy tylko pojawi się coś na jej temat w lokalnej gazecie i nie myliłam się. Ciekawi mnie też dlaczego mama edzi była by zła za to że spotyka się za jej plecami z chłopakiem do tego z Ivanem?

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś mi się tak wydaje, że ta plotka niedługo stanie się prawdą... ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oni są siebie warci. Najpierw Ivan chlapnął co mu ślina na język przyniosła i co nie powinien powiedzieć na głos, teraz Edvige zrobiła dokładnie to samo. Jestem ciekawa, czy i w jaki sposób przeprosi Ivana. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Magia siatkówki działa :D Wystarczył jeden mecz i Edzia się wkręciła w klimat, może na dobre? :D Cóż, chyba trzeba się przyzwyczaić do tego, że o sportowcach lubią wypisywać w gazetach bzdury i mieć pożywkę :D Chociaż, to nie były bzdury, bo nic nieprawdziwego nie napisali :D Oprócz tego stwierdzenia, że są parą, ale kto wie, kiedy to stanie się prawdą :) Ale dziewczyna chyba zbyt gwałtownie zareagowała i skrzywdziła naszego biednego Ivana :( Załamał się chłopak, że tak źle o nim myśli, jeszcze się zamknie w sobie :D Nie mniej jednak, stanowią razem mieszankę wybuchową, raz jedno palnie coś głupiego, potem drugie i nawzajem się muszą przepraszać ;D Jak to mówią: szczerość to podstawa :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ivan to też ciapa taka. No auch... Bez kitu. Wielce sie jego męskie ego dostało bo Edzia nie dokończyła myśli.
    Ja w przeciwieństwie do Ev sie siatkówką nie zajarałam jeszcze choć mecze oglądam z przymusu, choć to mi nie przeszkadza.
    I jestem na prawdę z siebie dumna, bo jestem na bierząco. I na prawdę lubię i Edzie i Ivana bo są tak niepoprawnie pozytywni ;) Informuj! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pojawił się siedemnasty rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com, serdecznie zapraszam. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Matulu, jak ja lubię Twojego Zaytseva... Nie umiem nic bardziej złożonego napisać, bo wczorajsza konwersacja wyżarła mi mózg. Bój się boru, dziewczyno. ;_;

    OdpowiedzUsuń
  14. Dla odmiany to Ivan się obraził? :D Ech no, oni to jak żuraw i czapla chyba ;p
    Ale przez chwilę było dobrze ;) Po tym meczu :) Koszulka, statuetka, dobrze Włochowi szło :)
    A ja tam mówię, że nie ma co gazetom wierzyć, i każdy rozsądny powinien dzielić przez pół co wypisują.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Kolejny bohomaz na http://lonely-moths.blogspot.com/2013/03/przywilej-nienawisci.html, jeśli masz czas i ochotę zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń